poniedziałek, 20 czerwca 2011

życie po ropie albo zrozumieć kebeka

Po kilku mocno alkoholowych wieczorach w St John's dotarliśmy wczoraj na zachód wyspy, do parku Gros Morne. Zadowoleni, bo hostel tani i czysty (nie wierzyłam już, że to może iść w parze!), gorzej z pogodą, mamy wyjątkowo kapryśną wiosnę tego roku. W hostelu spotkaliśmy małżeństwo z Montrealu, on prawie się nie odzywał (choć znał angielski), ona zaatakowała Marcina o ciemną materię, że czytała jakis artykuł i tam było napisane, że Einstein się mylił i że ciemnej materii w ogóle nie ma. Po tej wstępnej wymianie uprzejmości podpowiedzieli nam co warto zwiedzić w parku i podsunęli też kilka fajnych pomysłów na trekkingi w Quebecu, już po powrocie do Kingston (ah. nie mogę się doczekać. Tam jest lato!) 

Główny przekaz ich opowieści był taki, że Parks Canada to samo zło. Bo oni chcieli pochodzić po górach, a tu okazało się że nie można za bardzo. Część szlaków zamknęta, bo orły mają okres lęgowy, miejsca kempingowe otwarte będą dopiero w lipcu a jedna z tras w ogóle nie jest dostępna bo wiatr zerwał mostek nad całkiem sporą rzeczką. No i pewnie, część zarzutów była słuszna, ale część pretensji wynikała głównie z faktu, że nie sprawdzili dokładnie, nie przeczytali przewodników, no nie przygotowali się. W każdym razie: w Gros Morne trzeba rezewować miejsca kempingowe z duuuużym wyprzedzeniem. My na szczęście (albo nieszczęście, przez tę moją nogę) nie mieliśmy ambitnych wędrówkowych planów.

Te rozbudzone oczekiwania to też wina marketingowców. Na wszystkich broszurach reklamujących Nową Funlandię i Labrador są takie zdjęcia (szczególnie to z nr 71) http://cruisetheedge.com/photo-gallery.asp
Naogląda się człowiek i myśli, jakie zajebiste góry! Musze tam pojechać! I zonk, bo w góry Torngat to można sobie co najwyżej polecieć. Wyczarterowanym samolotem, bo to sam koniec Labradoru i nie ma dróg. Czyli ceny zaporowe. Szczególnie dla bezrobotnych. Żon np.

Albo właśnie Gros Morne. Na folderkach często jest coś w tym stylu: http://canada.travelall.com/nf/att/western.htm 
Brak jest tylko inforamcji, że dotarcie tam zajmuje jakieś 3 dni wędrówki. Pooglądać sobie można, ale z poziomu morza. Czyli zatoki. Albo fjordu, jak kto woli.

Western Brook Pond

Gros Morne

Góry Stołowe


A pytanie z dzisiejszego programu radiowego brzmiało: z czego będzie żyć Nowa Funlandia gdy skończą się zasoby ropy?

3 komentarze:

Kaja pisze...

matko, a my tam chcieliśmy lupić B&B :-)

kinga pisze...

jak w Norwegii - no prawie ;)

Alina pisze...

ale jak organizujecie wyprawe na labrador z trekkingiem po torngacie to jestem chętna! (i marcin tez)