Główny przekaz ich opowieści był taki, że Parks Canada to samo zło. Bo oni chcieli pochodzić po górach, a tu okazało się że nie można za bardzo. Część szlaków zamknęta, bo orły mają okres lęgowy, miejsca kempingowe otwarte będą dopiero w lipcu a jedna z tras w ogóle nie jest dostępna bo wiatr zerwał mostek nad całkiem sporą rzeczką. No i pewnie, część zarzutów była słuszna, ale część pretensji wynikała głównie z faktu, że nie sprawdzili dokładnie, nie przeczytali przewodników, no nie przygotowali się. W każdym razie: w Gros Morne trzeba rezewować miejsca kempingowe z duuuużym wyprzedzeniem. My na szczęście (albo nieszczęście, przez tę moją nogę) nie mieliśmy ambitnych wędrówkowych planów.
Te rozbudzone oczekiwania to też wina marketingowców. Na wszystkich broszurach reklamujących Nową Funlandię i Labrador są takie zdjęcia (szczególnie to z nr 71) http://cruisetheedge.com/photo-gallery.asp
Naogląda się człowiek i myśli, jakie zajebiste góry! Musze tam pojechać! I zonk, bo w góry Torngat to można sobie co najwyżej polecieć. Wyczarterowanym samolotem, bo to sam koniec Labradoru i nie ma dróg. Czyli ceny zaporowe. Szczególnie dla bezrobotnych. Żon np.
Albo właśnie Gros Morne. Na folderkach często jest coś w tym stylu: http://canada.travelall.com/nf/att/western.htm
Brak jest tylko inforamcji, że dotarcie tam zajmuje jakieś 3 dni wędrówki. Pooglądać sobie można, ale z poziomu morza. Czyli zatoki. Albo fjordu, jak kto woli.
Western Brook Pond |
Gros Morne |
Góry Stołowe |
A pytanie z dzisiejszego programu radiowego brzmiało: z czego będzie żyć Nowa Funlandia gdy skończą się zasoby ropy?
3 komentarze:
matko, a my tam chcieliśmy lupić B&B :-)
jak w Norwegii - no prawie ;)
ale jak organizujecie wyprawe na labrador z trekkingiem po torngacie to jestem chętna! (i marcin tez)
Prześlij komentarz