Przedmieścia Kingston. Ciepłe, niedzielne popołudnie. Dom z basenem. Spory ogród. Zaproszeni goście, od studentów po emerytów kulturalnie konwersowali, podjadając roznoszone przez gospodarza przekąski i popijając wino albo słabe piwo. Wszyscy grzeczni, bardzo mili. Woda w basenie podgrzewana. Można było jeszcze grać w rzutki albo ping-ponga. Na deser był tort z logiem SNOLabu.
Sztuka "small talk" w wykonaniu fizyków, jak zwykle pytania o pracę i czym się zajmuję w życiu. Czy jestem w ciąży (!!!) Czy ta biegająca, 5-letnia blondyneczka to nasza córka. Skoczyłam do basenu z trampoliny, zsunęły mi się ramiączka stroju kąpielowego. I natychmiast zapoznałam sympatyczną Japonkę. Następie przypomniałam sobie, że zapomniałam o jednej bardzo ważnej rzeczy... że nie bardzo mogę się z tego mokrego stroju przebrać... Na koniec, aby przypieczętować towarzyski sukces, oblałam się kawą. Dobrze, że szef Marcina organizuje impreze jedynie raz w roku :)
2 komentarze:
jakbym widział Twoją Mamę !!
ale mama nie skacze na głøwke :)
Prześlij komentarz