Konferencja fizyków trwa w najlepsze. W witrynach sklepowych porozwieszane są plakaty, witające delegatów. Oprócz fizyków, miasto gości również hodowców drobiu no i przedstawicieli kościoła Adewntystów Dnia Siódmego.
Tak więc konferencja trwa, a ja sobie powolutku chodzę. Do sklepów, na lanczyki (mniam mniam jak mi tu wszystko smakuje!) i kolejnych muzeów. Bardzo ciekawie było w muzeum kolejnictwa. Bo Nowa Funlandia miała kolej, która działała jakieś 100 lat, do końca lat 80 XX wieku, najpier niezależnie jako Newfounland Railway, później, gdy wyspa wstąpiła do federacji w 1949 roku, przemianowali się na Canada Railway.
Wieczorem był koncert, punkowy, w czymś co wyglada jak hala Dunajca (no dobra, trochę większe). Nas interesował głownie support, taka reggałowa kapela stąd, którą Marcin kiedyś zapoznał, gdy część zespołu nocowała u niego w Kingston podczas ich trasy po Ontario. The Idlers się nazywają i ich ostatni album był dość popularny w Kanadzie: http://idlers.ca/site/music Support jak to support, był ok ale nie zachwycił, ale chyba taka jest rola, tych kapel na dorobku grających PRZED.
Gwiazdą wieczoru był kalifornijski zespół punkowy, NOFX. Może i jestem skończoną ignorantką, ale nigdy wcześniej o nich nie słyszałam :) Goście z epoki Bad Religion i w sumie podobnie grali, mieli ten słodki zwyczaj obrażania publiczności (Witamy Nową Finlandie!) i siebie nawzajem. Jeden z gitarzystów był Meksykaniniem, wokalista zaś Żydem, wspólnie nabijali się np z czarnoskórych (wbrew pozorom, jest tu całkiem spora kolorowa społeczność. Na pewno większa niż w Kingston). Lokalni nie pozostali im dłużni, odbył się obowiązkowy rytuał całowania dorsza i picia tutejszego rumu zwanego screechtem, poprzedzony odśpiewaniem marynarskiej pieśni, przy wrzaskach wokalisty, że give me that rum! I want to fuck the fish! Frontman opowiedział jeszcze nieśmiertelny dowcip, o tym co trzeba zrobić, żeby zostać Nowofunlandczykiem (właśnie pocałować rybę albo przespać się z własną siostrą).
Pierwszy raz widziałam w Kanadzie koncert gdzie było prawdziwe pogo, latały kufle (no dobra, plastikowe) z piwem, ludzie palili a ochrona udawała że tego nie widzi, laska w toalecie praktycznie rzygała do umywalki, no działo się. Bardzo miła odmiana, po tych wszytkich folko-indie-rockowych-nudno-pierdzących brodatych smutasach :)
5 komentarzy:
czyli jednak się da zrobić normalną imprezę. :-)
NOFX było wypisane na wszystkich latarniach na Różanej.
W Krakowie gra zaraz Nomeansno. Liczę na podobne sceny.
jak mogło być wypisane jak na Różanej nie ma żadnej latarni - chyba że morska !
Alcia dawaj jakies fotki, bo opisy robisz coraz ciekawsze :) no i te kulinaria...hmmm mniami
Morska latarnia na Różanej - to jak scena ze snu :)
a zdjęć nie robie bo mi za zimno. o!
Prześlij komentarz