Nie planowałam notek politycznych, ale w poniedziałek odbyły się wybory federalne i rezultaty okazały się na tyle ciekawe, że postanowiłam napisać parę zdań.
Tym razem zwyciężyli konserwatyści, klęskę poniesli liberałowie, którzy utracili większość swoich dotychczasowych miejsc w parlamencie na rzecz nowych demokratów. Z kretesem przegrał blok kebecki a partia zielonych zdobyła jeden mandat. Do parlamentu dostało się sporo (jak na Kanadę) kobiet (76 na 306 miejsc), głownie z list nowych demokratów. Również weszło sporo młodzieży, w tym studiującej (!) także z NDP, głownie z Quebecu.
Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że mandat poselski z ramienia partii konserwatywnej zdobył Władysław Lizoń. Pierwszy raz w historii, do kanadyjskiego parlamentu dostała się osoba urodzona w Polsce (w Nowym Sączu! ha!). Tu więcej o parlamentarzystach ze środowiska Polonii (po polsku):
http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_30561.shtml
http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_30445.shtml
I teraz tak: myślę, że to bardzo dobrze, że właśnie Władysław Lizoń zdobył zaufanie wyborców, jednak trudno mi skomentować całościowy, duży sukces partii konserwatywnej. Zbyt mało wiem o tutejszej polityce i problemach. Natomiast moi "kanadyjscy" znajomi uważają konserwatystów za samo zło, są zwolennikami partii zielonych lub liberałow, czasem nowych demokratów. A patrząc na wyniki wyborów (no oprócz wyniku demokratów) to partia zielonych zdobyła 1 mandat i to dla liderki, liberałowe przegrali, czyli jest trochę jak w Polsce: poparcie dla PISu wśród moich przyjaciół i znajomych uważane jest za obciach ale wyniki wyborów i sondaży wskazują że KTOŚ (i to calkiem spora część społeczeństwa) na tę partię głosuję. To znaczy, że albo ja nie znam tej "innej" Polski, albo ci którzy głosują, oficjalnie się do tego nie przyznają.
Wniosek z tego, że znów żyję w społecznym getcie. Można by je określić jako przesympatyczne getto artystyczno-lewicująco-hipsterskie :)
Tu więcej informacji o wyborach dla zainteresowanych, na przykład politologów:
http://www.gazetagazeta.com/artman/publish/article_30667.shtml
http://www.theglobeandmail.com/places/
http://www.thestar.com/federalelection
4 komentarze:
jak ostatnio jechałam tramwajem, to pomyślałam sobie, że tu już nawet o getto trudno... a wszystko przez dwie panie i telebimek - co telebimek to i panie: "osama męczennikiem, kurs dolara i franka, a w samolocie pełnym PIS-u zapaliły się hamulce... no trudno, trzeba będzie wrócić do siebie." Na szczęście po trzydziestce już nie ma z tym problemu ;) guga oczywiście
ah widzisz chwilę mnie nie bylo w Polsce i już nie jestem na bieżąco!
Hej! Małe sprostowanie - W.Lizoń nie urodził się w N.Sączu a w Jazowsku k/Łącka - regionie słynnym ze sliwowicy i to jest sukcesem bezspornym.A co do polityki to nawet ludzie po 50-ce nie wiedza o co tak naprawdę chodzi, ogłupić sie jednak nie dam a wyglada to tak jakby o to chodziło.
zgadzam się, że śliwowica to duży sukces :)
Prześlij komentarz