tytuł wymyślę później

coś tam coś tam. czyli nie można ucieć od samego siebie, przenosząc się z miejsca na miejsce.

czwartek, 12 maja 2011

paciaja

Kolejne ćwiczenie z Veganomicon: The ultimate vegan cookbook: Ugotowałam paciaje (ciapaje) z ryżu, czerwonej soczewicy i skarmelizowanej cebuli. Podałam z podpieczoną w piekarniku  pitą, obsypaną przyprawami. Było dobre. A teraz całe mieszkanie jedzie cebulą. Na kilometr.
Autor: Alina o 08:27

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nowszy post Starszy post Strona główna
Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom)

O mnie

Alina
Wyświetl mój pełny profil

Archiwum bloga

  • ►  2013 (6)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (3)
  • ►  2012 (47)
    • ►  października (3)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (7)
    • ►  lipca (8)
    • ►  czerwca (7)
    • ►  maja (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (5)
    • ►  stycznia (4)
  • ▼  2011 (76)
    • ►  grudnia (7)
    • ►  listopada (2)
    • ►  października (7)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (9)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (14)
    • ▼  maja (12)
      • To the Crack and Back
      • Manitoulin
      • Piękne miasto Sudbury
      • ottawa valley
      • Johnny i Ryba
      • CSI: Kingston
      • Cataraqui Canoe Club
      • paciaja
      • a jak ci sie żyje w kanadzie?
      • święto fotografii otworkowej
      • torysi trzymają się mocno
      • Książki najgorsze Kevina Callana
    • ►  kwietnia (12)
Motyw Okno obrazu. Obsługiwane przez usługę Blogger.