Podczas ostatniej wizyty u Mai i Kuby w Toronto (dawno temu to było, przed Wielkanocą) wywiązała się dyskusja na temat tego, czy planujemy zostać w Kanadzie na stałe. Dyskusja to może za wiele powiedziane, głównie mówił Kuba :) przekonując dlaczego warto zostać. Maja niewiele mówiła, ale na koniec wręczyła nam ten oto film: http://www.youtube.com/watch?v=refmdRuvZY8
Dokument, 60 min, wyprodukowany w 1999 r. Cudo. Cukiereczek. Z syropu klonowego. (Serio, serio, spójrzcie do linku, warto!)
Oglądaliśmy, nie odmawiając sobie złośliwych komentarzy, a to że jak pokazują foki to nie pokazują polowań na nie, albo są prerie ale roponośnych piasków Alberty i szkód w środowisku związanych z wydobywaniem ropy to nie pokazali. Nie było słowa o topniejących lodach Arktyki. Albo jest i Toronto i Vancouver ale nie ma bezdomnych (to już zarzut bardziej w konwencji propagandy PRL). Są tańce indiańskie podczas pow-wow ale o szkołach dla rdzennej ludności, za które jakiś czas temu przepraszał premier Harper ani słowa.
I tak się złożyło, że niedługi czas później obejrzeliśmy genialną odtrutkę (i w ogóle genialny film) My Winnipeg Guy'a Maddina. Tutaj artykuł na temat reżysera:
http://www.charaktery.eu/do_poczytania/1449/Kino-Guya-Maddina/1/
Tak, wiem, wiem. Jestem strasznie opóźniona, w 2009 r. był przegląd jego filmów na festiwalu we Wrocławiu.
Ale te dwa filmy dobrze się uzupełniają i dają częściową przynajmniej odpowiedź na pytanie jak się tu żyje. No właśnie różnie bardzo. Czyli tak samo jak gdzie indziej :)
Oba filmy bardzo polecam.
PS. Czasem pada trochę inne pytanie, czyli jak mi się żyje w małżeństwie. To odpowiadam zgodnie z prawdą, że dobrze. Postanowiałam również zapytać o to samo Marcina. Odpowiedział, że dobrze ale też, że nie miał zbyt wysokich oczekiwań. Aha.
1 komentarz:
a propos ps - marcin mówi, że marcin ma rację, a ja mówię aha. ;) czyli guga znowu.
Prześlij komentarz