Pierwszy raz byłam tam z moją mamą, w 2008 roku. Tym razem wybraliśmy się z Marcinem. Miał dołączyć kolega, ale zrezygnował. We dwoje więc zwiedzaliśmy wyspę na której mieszka Wielki Manitou. Odwiedziliśmy świetne centrum indiańskie w M’Chigeengu, poświęcone kulturze Odżibwejów (proszę tu link po polsku, na specjalne życzenie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Od%C5%BCibwejowie ), zobaczylśimy bardzo stromy kawałek skarpy Niagary, spaliśmy na jeziorem Manitou i podglądaliśmy kolibry. Fajnie było.
Manitoulin to największa wyspa słodkowodna na świecie, na której są jeziora, a na tych jeziorach wyspy, np Treasure Island na jeziorze Mindemoya, która to wyspa jest największą wyspą na jeziorze które leży na wyspie która jest największą wyspą na jeziorze :) (Huron, tym razem).
Mieliśmy nadzieję, że zobaczymy największe na świecie: łapacz snów, fajkę pokoju i tipi ale rezewat indiański, który oferował te wyjątkowe atrakcje jeszcze nie rozpoczął działaności turystycznej. Według Indian, Victoria's Day (w tym roku 23 maja) to wciąż zima i pomna późniejszych doświadczeń uważam, że mają rację. Ale o tym w kolejnym odcinku.
Zwiedzaliśmy latarnie i jedliśmy dobre jedzenie w czymś, co wyglądało jak okrąglak, spotkalismy sympatyczną dziewczynę imieniem Elena, która podróżowała po Australii i Nowej Zelandii ale stwierdziła, że na Manitoulinie jest ładniej. Wróciła i prowadzi sklep ze zdrową żywnością i alkoholem :) Poznaliśmy historię Fordów i Dodge'ów którzy mieli tam swoje posiadości, zachwyciliśmy się tęczą nad Little Current i wrócilismy na stały ląd. W deszczu, aby rozpocząc przedostatni etap wycieczki...
 |
Okrąglak |
 |
kemping :) |
 |
wodospad w Kagawongu |
|
 |
Skarpa Niagary. W oddali zatoka Georgian Bay na jeziorze Huron.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz