czwartek, 8 grudnia 2011

sublokatorzy i super dizajn

Kończy się jesień, na zewnątrz zimno, ciemno  i paskudnie a w domku ciepło i przytulnie... tak sobie musiała pomyśleć myszka, która zadomowiła się w naszej kuchni. Nie widzieliśmy jej, ale czasem słyszymy, jak nocą chroboce. Na dowód że jest, a nie że mamy jakieś poalkoholowe traumy, świadczy wyjedzony bochenek chleba, pozostawiony nieopatrznie w piekarniku (wyłączonym).

Do tego odkryłam robale w szafce spożywczej, zamieszkały w opakowaniu migdałów.  Zastanawiam się, jakie następne stworzenia polubią nasze towarzystwo. Karaluchy, korniki, a może mrówki faraonki? Znajomi z wyspy kilka razy zastali w swoim domu skunksa. Z takim skunksem trzeba się obchodzić jak ze śmierdzącym jajkiem. Nie można się przestraszyć, żeby nie wystarszyć skunksa, bo on wtedy zaśmierdzi cały dom. A smród jest nie do zniesienia i nie do wywietrzenia.

Z innej beczki (bez robali): postanowiłam odwiedzić dziś inne niż zazwyczaj studio jogi. I rany, tak dizajnerskiego miejsca dawno nie widziałam. I dawno się tak na zajęciach nie wynudziłam. Profesjonalny dizajn to trochę za mało, choć miejsce śliczne, ze smakiem urządzone. Białe kocyki, brązowe podusie, ogromne okna, ściana z kamieni. Pamiętam, jak w Warszawie chodziłam czasem na jogę, na Ursynów albo Żoliborz. Zajęcia odbywały się w szkole, takiej starej, paskudnej, jak moja podstawówka. Zero dizajnu, za to maksimum przekazu.

6 komentarzy:

Kaja pisze...

pożyczyć Wam kota na Święta? załatwi sprawę.

Alina pisze...

no wlasnie oboje mamy silne uczulenie na koty :/ bu. ale i tak zapraszamy do kingston :)

Markal pisze...

Zabrałaś swoje kalosze i teraz leje cały czas...

Alina pisze...

wiesz, tu tez... slonca w ogole nie widac... strasznie ponuro, a dzis pada takim syfem z nieba, deszcz ze sniegiem, fuj.

Kaja pisze...

czyli mysz zostaje a my wpadamy bez Rumuna za to z winiaczem. :)

Alina pisze...

pewnie! jak tylko wrøcicie z tej balii czy czegos :)