czwartek, 29 grudnia 2011

Gatineau/Hull-Ottawa

Czy pisałam już, że nie ma śniegu i ZERO nart w związku z tym? Że pozostają jedynie łyżwy i to nie na lodowisku pod ratuszem, bo wiadomo, tam jeżdżą ci, którzy potrafią to robić z niejaką choćby gracją a jeśli nie potrafisz, nie pchaj się na afisz. Tak mówiła moja niezapomniana matematyczka z podstawówki. W ogóle kobieta ta miała sporo ciekawych powiedzonek, m.in o szkapach dorożkarskich. Że my niby jak te szkapy.

No ale ja nie o tym, a o tym że się trochę nudzimy (MY!!! NUDZIMY!!! świat sie kończy). To wymyśliliśmy sobie wycieczkę muzealną, do stolicy. Stolica w ogóle sympatycznym jest miejscem choć zimnym, dziś w porywach było tam -19 stopni i nawet trochę śniegu na ulicach. Zamierzam poznać lepiej to miasto. Latem. Głównym wyzwaniem związanym z wycieczką była konieczność wczesnego wstania. Wczesniego oznacza przed godziną 8.00 rano. Mój mąż się lekko stresuje, że na ogół śpimy do południa, że dzień ucieka, słońca nie widac i życia szkoda. No ale. Po co wstawac rano z łóżka, skoro nie ma żadnego obiektywnego powodu do wczesniego wstawania? OK, wycieczka muzealna może być pretekstem do takiego wysiłku, ale nie oszukujmy się. To tylko pretekst.

Jak widać, lekko nie było ale wstaliśmy. No dobra, Marcin wstał pierwszy a mi póżniej było już głupio, jak wychodził spod prysznica a ja wciąż leżałam pod cieplutką kołderką i dopijałam żółteczko. Wstałam więc i wyjechaliśmy nawet o czasie, zabierając po drodze kolegę. Plan zakładał odwiedzenie dwóch muzeów, cywilizacji i wojny, plus przerwa na posiłek. Został on zrealizowany w 150%. Odwiedziliśmy to co zaplanowaliśmy, w tym jedno muzeum (to mniej intersujące) było za darmo. Lanczyk zjedliśmy u miłych Hindusek, wtedy kolega trochę nas zaskoczył, bo okazało się że potrafi rozmawiać w hindii.

Niepokojąco przypomniał nam się wczoraj obejrzany film, Limitless, tam też były takie wstawki. Że Główny Bohater w chińskiej knajpie rozmawia z kelnerem po chińsku, a we włoskiej, ze śliczną włoską kelnerką po włosku. Jak można wnioskować z powyższego, to nie był dobry film, więc nie linkuję ani nie polecam a wręcz przestrzegam.

Za to polecam Muzeum Cywilizacji Na zachętę dodam, że w muzeum można nawiązać różne znajomości, zapoznaliśmy na ten przykład Hindusa, prawnika z Montrealu, który po stresującej rozprawie sądowej relaksował się w części innuickiej. Rozmowa jednak nie bardzo się nam kleiła, chyba  z powodu problemów komunikacyjnych, bo pan głównie, co ciekawe porozumiewał się po quebecku.  Aha i jeszcze zagraliśmy w grę religioznawczą, którą to, nie chwaląc się, wygrałam.

A tu parę zdjęć:

Bardzo stary kajak

wygląda jak pieseczek, ale to boberek.

mają prawdziwy pakistański autobus!





refleksja na koniec dnia.

Zdjęcia dzięki uprzejmości Nuno oraz Marcina  

5 komentarzy:

pokryfka pisze...

respekt za pakistanski autobus

Alina pisze...

tak. jest w części przeznaczonej dla dzieci :)

Opyd pisze...

Respekt za dopijanie żółteczka.

Kaja pisze...

a słuchałaś indiańskich podań opowiadanych przez stare Indianki? jest takie stanowisko audio w tipi. moje ulubione. najlepsze o lustrze i o tym dlaczego kruk ma czarne oczy :)

Alina pisze...

słuchałam, ale krótko :) takie o złym "medicine couple" dziwne!