coś tam coś tam. czyli nie można ucieć od samego siebie, przenosząc się z miejsca na miejsce.
piątek, 23 września 2011
denial
Najpierw kupiłam zły bilet powrotny, na 21 października zamiast na 21 września. Biletu nie można było zwrócić. Przepadł. Później planowaliśmy wspólny wyjazd do Polski w maju, na ślub kolegi Marcina, ale okazało się, że mogę mieć problemy na granicy i zrezygnowaliśmy z lotu (za drobną opłatą, of kors. To znaczy, ja musiałam zrezygnować, bo Marcin poleciał). Następnie kupiłam bilet na 17 września, ale trzeba było go przebukować o tydzień później. Co też zrobiłam, za drobną, jak zwykle, opłatą. A następnie ten przebukowany bilet całkowicie i nieświadomie wykasowałam ze swojej poczty. Nie ma. Zniknął. Koniec. Ani w koszu, ani w draftach ani nigdzie. Jednak sprytne hinduskie linie lotnicze mają niestety opcję ponownego wydruku biletu ze swojej strony internetowej... Pakować też mi się nie chce...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
a skąd pomysł problemu na granicy? i na jak długo w końcu do tej Polszy? I wcale się nie dziwię, że Ci się nie chce... bleh
to nie pomysl. trafilam kiedys, wracajac z nowego jorku na taka gorliwa strazniczke graniczna. nie bylo milo.
no tak, to się niestety zdarza. nadgorliwość gorsza od faszyzmu ponoć.
Prześlij komentarz