piątek, 5 sierpnia 2011

chandra

Zdarza się. Nawet najlepszym. Nawet w najcieplejszy, letni dzień. Że wszystko nie takie. Świat nie taki. I ludzie też nie. Na poprawę nastroju upiekłam ciasto
Obejrzeliśmy film  Jak zwykle, dzięki nieograniczonym zasobom biblioteki. No niestety, film był rewelacyjny, ale zdecydowanie nie na dzień z chandrą. W miarę oglądania robiło mi się coraz bardziej niewygodnie na naszym ogromnym i miękkim materacu.  Po czymś takim uświadamiasz sobie, że twoje problemy są po prostu śmieszne, ale to wcale nie ułatwia życia. Wręcz przeciwnie. Dopadają cię wyrzuty sumienia z powodu znajdowania się w lepszej części świata. Kolejne kawałki czekoladowej masy utykają w gardle. Właściwie mogłaby być już jesień.

6 komentarzy:

Kaja pisze...

jesień ładna w Kanadzie. najładniejsza. a doła można dostać od samej próby rozkminki świata. samo przyszło, samo przejdzie.

Alina pisze...

mały kryzys nie jest zły :) a jesień pokochałam tutaj. Może jakiś jesienny trekking w Quebecu w tym roku?

Kaja pisze...

bardzo, bardzo chętnie! jesienny Quebec! jesteśmy jak najbardziej ZAinteresowani!

Alina pisze...

no. to jestesmy umowieni :)

Anonimowy pisze...

ciekawe, wygląda no to, że chandry mamy zsynchronizowane...
że też wcześniej tu nie zajrzałam - chyba zawsze na początku sierpnia mam wrażenie, że to już koniec wszystkiego. Ale we wrześniu będzie lepiej? szkoda, że nie dotrę na ten trekking... (guga)

Alina pisze...

zawsze za jakis czas jest lepiej... a pozniej troche gorzej i tak w kolko :)