No więc mieszka sobie Byron, łazi po domu i gada non-stop do telefonu (taka praca) to ja postanowiłam wyjść. Z książeczką pod pachą, do parku, parę kroków stąd. Park nosi wdzięczną nazwę Skeleton Parku, bo to równocześnie cmentarz żołnierzy irlandzkich. Park oczywiście jest nawiedzony. Więc żeby było w klimacie, nawiedził mnie w parku duch, słusznej postury, czarny jak as pikowy, prosto z Jamajki. No może nie prosto, bo po drodze spędził kilka lat w torontońskich i lokalnych więzieniach (nie wchodziłam w szczegóły, za co, ale więzienia tutejsze są federalne więc siedzą w nich skazani za poważniejsze wykroczenia). Nie reagował za bardzo na moje sugestie, że jednak wolałabym poczytać książkę. Nazywał mnie "girlfriend". Oczywiście na Jamajce był DJ-em. Stropił się ale tylko troszkę, gdy usłyszał, że mam męża. Uznał, że skoro z nim rozmawiam, to po prostu mąż mnie nie kocha :)
No dobra, następnym razem pójdę poczytać książkę do kawiarni.
2pac i Bobik |
5 komentarzy:
Posiadanie meza okazuje sir calkiem przydatne czasami! Odstrasza nazbyt natretne trutnie.
yes sir! najdziwniejsze było to, że zanim przyszedł przeczytałam w książce zdanie "nie mogę pogodzić się z tym, że zmarnowałem 25 lat życia. Nie zgadzam się na to!". A ten podszedł i powiedział "za dużo życia już zmarnowałem".
o w mordę. to niezły zbieg okoliczności. ciary. lubię to! (pisałam Ci komentarz z iCzegoś i mi sie autokorekta wtrąciła)
a Bobik to Byron ??
@sailor - ja sie z Toba zgadzam! Fajnie jest mieć męża (czasami;))
@anonimowy - Bobik to Marley. Byron jest za wysoki, nie mieści sie na obrazku.
Prześlij komentarz