Wczoraj w the Mansion fajny koncert, grały 3 zespoły, muzykę którą nieczęsto można usłyszeć w Kingston:
The Mamaku Project - przybyli aż z dalekiej Nowej Zelandii i nawet zaśpiewali ze dwie piosenki po maorysku. Mieli świetnego saksofonistę, ciekawą wokalistke, fajne urządzenie produkujace rytm i różne transowe efekty, ale dla mnie brzmieli za bardzo jak Paris Combo. Może dlatego, że głównie śpiewali po francusku, a Marcin mówi, że wszytkie francuskie wokalistki śpiewają zawsze tak samo.
Następnie zagrała lokalna The Swamp Ward Orchestra również głównie po francusku, tym razem były to dawne, tradycyjne piosenki osadników z Quebecu. Projekt trochę taki dziewczyński, była lira korbowa, banjo i wiolonczela, ale do współpracy zaproszeni zostali też mężczyźni - perkusista i znany nam skądinąd basista Ci z kolei przypominali mi "Kapelę ze Wsi Warszawa". Ale to dobre skojarzenie. W każdym razie energii było znacznie więcej niż przy Mamaku, może nowozelandczycy byli zmęczeni występami w stolicy Nunavutu, Iqaluit. Publiczność tańczyła i domagała się bisów, a to raczej rzadkość w statecznym Kingston.
Najlepszy występ był oczywiście na końcu. Totalna zmiana klimatu i stylistyki, całkiem inna muzyka. Zespół "From the Sun", coś na kształt pozytywnej psychodeli z lat 70 z muzykami wyglądającymi jak przed odwykiem heroinowym. Co więcej, ci muzycy to nasi sądziedzi z komuny artystycznej the Artel No w każdym razie chłopaki oraz wokalistka dawali radę kapitalnie. Muzyka płynęła, publika szalała. Niestety, nie znalazłam żadnego linka, nie promują się w sieci. Widocznie nie muszą.
Do domu wróciliśmy 2.15 nad ranem, bardzo zadowoleni i w dodatku trzeźwi ;)
2 komentarze:
To?
http://www.youtube.com/watch?v=GaFzoMycVOE&feature=related
Jak tak, to bardzo dobre.
To! :)
Prześlij komentarz