No ale ja nie o tym, a o tym że się trochę nudzimy (MY!!! NUDZIMY!!! świat sie kończy). To wymyśliliśmy sobie wycieczkę muzealną, do stolicy. Stolica w ogóle sympatycznym jest miejscem choć zimnym, dziś w porywach było tam -19 stopni i nawet trochę śniegu na ulicach. Zamierzam poznać lepiej to miasto. Latem. Głównym wyzwaniem związanym z wycieczką była konieczność wczesnego wstania. Wczesniego oznacza przed godziną 8.00 rano. Mój mąż się lekko stresuje, że na ogół śpimy do południa, że dzień ucieka, słońca nie widac i życia szkoda. No ale. Po co wstawac rano z łóżka, skoro nie ma żadnego obiektywnego powodu do wczesniego wstawania? OK, wycieczka muzealna może być pretekstem do takiego wysiłku, ale nie oszukujmy się. To tylko pretekst.
Jak widać, lekko nie było ale wstaliśmy. No dobra, Marcin wstał pierwszy a mi póżniej było już głupio, jak wychodził spod prysznica a ja wciąż leżałam pod cieplutką kołderką i dopijałam żółteczko. Wstałam więc i wyjechaliśmy nawet o czasie, zabierając po drodze kolegę. Plan zakładał odwiedzenie dwóch muzeów, cywilizacji i wojny, plus przerwa na posiłek. Został on zrealizowany w 150%. Odwiedziliśmy to co zaplanowaliśmy, w tym jedno muzeum (to mniej intersujące) było za darmo. Lanczyk zjedliśmy u miłych Hindusek, wtedy kolega trochę nas zaskoczył, bo okazało się że potrafi rozmawiać w hindii.
Niepokojąco przypomniał nam się wczoraj obejrzany film, Limitless, tam też były takie wstawki. Że Główny Bohater w chińskiej knajpie rozmawia z kelnerem po chińsku, a we włoskiej, ze śliczną włoską kelnerką po włosku. Jak można wnioskować z powyższego, to nie był dobry film, więc nie linkuję ani nie polecam a wręcz przestrzegam.
Za to polecam Muzeum Cywilizacji Na zachętę dodam, że w muzeum można nawiązać różne znajomości, zapoznaliśmy na ten przykład Hindusa, prawnika z Montrealu, który po stresującej rozprawie sądowej relaksował się w części innuickiej. Rozmowa jednak nie bardzo się nam kleiła, chyba z powodu problemów komunikacyjnych, bo pan głównie, co ciekawe porozumiewał się po quebecku. Aha i jeszcze zagraliśmy w grę religioznawczą, którą to, nie chwaląc się, wygrałam.
A tu parę zdjęć:
Bardzo stary kajak |
wygląda jak pieseczek, ale to boberek. |
mają prawdziwy pakistański autobus! |
refleksja na koniec dnia. Zdjęcia dzięki uprzejmości Nuno oraz Marcina |