Po pierwsze Fernando. Zanim poznaliśmy się, już wiedziałam kim jest. Że reżyser, Portugalczyk i wariat. Jeździ vespą. Kocha światło. Ma adhd. Gada gada gada. Historie wylewają się z niego, jedna za drugą. O ojcu, że się nie rozumieli. O córkach, których nie miał. O mniejszych i większych złośliwościach, które robi ludziom. Bo tak. Bo go to cieszy i ma z tego radość. O Kingston, że małe i tanie a Toronto drogie i głośne. Dziś była historia o spokoju i medytacji. Dwa miesiące po przyjezdzie Fernanda do Kingston, gdzieś w końcówce lat 60 okazało się, że na Queen's prowadzone są bardzo popularne warsztaty medytacji transcendentalnej. Uczestnicy walili drzwiami i oknami bo sam guru Maharishi Mahesh Yogi zapowiedział swoje przybycie. Tłum czekał w głównym hallu na swojego guru od wczesnych godzin porannych, w końcu, gdzieś ok 15.00 guru przyjechał, błękitnym cadillaciem. Wyszedł do ludzi i wtedy znajomy student, z którym Fernando stał w tym tłumie miał szanse odzwać się do Maharishiego i powiedział jedno zdanie: "Maharashi, zostało mi jeszcze dwa lata" (w domyśle - studiów) A Maharashi na to: "gówno prawda".
Maharashi pewnie myślał, że ten młody człowiek miał nadzieję, że przez 2 lata nauczy się medytacji. Ale samo stwierdzenie, że bullshit podsumowuje, co Fernando myśli o owej medytacji :)
2 komentarze:
byłam w Kingston. znowu tylko przelotem i z grupą. Fort Henry, kawa na "rynku" z pchlim targiem, bo to była niedziela, pierwsza kawiarnia po prawej (stojąc tyłem do jeziora) i dalej w drogę. kiedyś przyjadę na dłużej. się odezwę... :)
to nie ta kawiarnia :) ta w której pracuję jest vis a vis ratusza, obok galerii 22. moze kiedys w t. uda nam sie spotkac. uściski!
Prześlij komentarz