niedziela, 3 czerwca 2012

niedziela

Obudziliśmy się o 11.00 :) i zaspaliśmy na "sjestę" w trójce. Dobrze, że nie zaspałam na jogę, bo zajęcia jak zwykle były rewelacyjne. Póżniej rowerkiem, przez kampus szkoły wojskowej aż do Fortu Henry. Pogoda była niesamowita, połowa nieba jasnoniebieska i słoneczna, a z północy nadciągała ciemnogranatowa deszczowa chmura, która jakos szczęśliwie nas ominęła. Za to widok piękny, szkoda że nie zabraliśmy aparatu. Później obiad po portugalsku, pataniscas bacalhau i arroz feijao, na deser lody i rabarbarowo-truskawkowy paj, greckie wino, trochę wierszy, przygrywał nam Miles Davis, czegóż chcieć więcej?

3 komentarze:

xenna_pl pisze...

cos takiego pzezywam od czasu do czasu w domu ;)

xenna_pl pisze...

a kochana wszystkiego naj naj z okazji wczorajszych imieninek. sciskam mocno

Alina pisze...

bardzo dziękuję! buziaki, ściskam mocno!