coś tam coś tam. czyli nie można ucieć od samego siebie, przenosząc się z miejsca na miejsce.
czwartek, 21 czerwca 2012
kiedyś. gdzieś.
Upał. Żar leje się z nieba. Od jeziora wilgoć. Ciężko żyć. Dobrze, że znajomy Portugalczyk wypożyczył nam przenośny klimatyzator, chłodzimy się i odsączamy "humid" z powietrza. Floryda. Trudno zająć się czymś pożytecznym, z niechęcią myślę o wychodzeniu na zewnątrz. Szczególnie teraz, gdy w mieszkaniu zrobiło się przyjemnie chłodno. Trochę z powodu upału a trochę bez powodu przypomniały mi się rodzinne wakacje na Węgrzech anno domini 1987 czy coś. Zaopatrzyliśmy się w paszporty ważne jedynie na kraje socjalistyczne. Podróż białym polonezem o niezapomnianych numerach rejetracyjnych NSA 0448. Wydawała się wiecznością, a google maps mówi, że to jedynie jakieś 500 km z okładem. Pola słoneczników. Pola kukurydzy. Nieudolne próby rozszyfrowania, o czym ci dwaj śpiewają. No i ten gość Prawdziwy road trip. Mały biały domek w którym mieszkaliśmy, okiennice, winorośl. Gospodarze, z którymi nijak nie szło się porozumieć bo język taki dziwny. Płytka i ciepła woda w jeziorze, krwawiące stopy, przecięte na ostrych krawędziach muszli małż. Tata nauczył mnie pływać. Jedliśmy najpyszniejsze na świecie arbuzy i melony, przeżywałam zachwyt nad ilością smaków jogurtów. Naleśniki z czekoladą. Nie pamiętam, jak długo tam byliśmy. Tydzień? Dwa? Czy miejscowość to Balatonboglar czy Balatonlele? Póżniej tam wracaliśmy jeszcze kilkurotnie, więc pewnie wspomnienia sie skumulowały w jeden ciąg węgierskich wakacji. Hmmm. Chyba czas wybrać się w jakąś podróż... Najlepiej daleko. Najchętniej samochodem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
niekończące się pola słoneczników spalonych słońcem. pierwszy raz widzieliśmy tam kombajny. i też jechaliśmy polonezem. najsłodsze winogrona na świecie i sok z brzoskwini cieknący po brodzie i rękach aż do łokci. nie udało mi się nauczyć pływać, za to zwiałam całej rodzinie, żeby kupić sobie kolbę kukurydzy. ale się nie dogadałam. aleś mi przypomniała... ;)
no pojechałąbym dokądś. na przykład nad balaton :)
no, byle tylko nie do hajdusoboslo ;)))
hehehe. dlaczego nie? za tloczno? ;)
za dużo "polaków na wakacjach" w jednym miejscu ;)
Prześlij komentarz