To w ogóle trochę ściema z tym super czystym laboratorium. Okazło się np że politycy, jak zwiedzali to nie musieli iść pod prysznic. A dziewczyny, po prysznicu zostawiają swoją bieliznę osobistą, nie zamieniają jej na laboratoryjną. Nie dowiedziałam się niestety, czy badano radioaktywność majtek. Ani czy eksperymentom nie zagraża kurz gromadzacy się np w nieumytych włosach.
W ogóle dotarcie do labu zajmuje ok godziny. Najpier trzeba przebrać się "za górnika". O tak:
Później zjezdża się 2 km w dół, okropną windą zwaną klatką. Górnicy i naukowcy razem. Sojusz inteligenta z robotnikiem. Dlatego pewnie jednym z punktów surowo przestrzeganego regulaminu bezpieczeństwa jest "no horseplay" :)
Nastepnie 2 km spaceru kopalnianym korytarzem w upale i kurzu i w końcu jest. Stacja mycia butów:
Teraz upragniony prysznic. I całkiem nowe wdzianko (oprócz majtek). Oraz klimatyzowane pomieszczenie. Zwiedzanie labu zajęło jakieś 3 godziny. Przez ten czas nie udało mi się zrozumieć, dlaczego tylu inteligentnych ludzi spędza czas w podziemu, budując jakieś dziwne maszyny, które mają za zadanie albo syczeć, albo świecić albo wszytko na raz, próbując udowodnić że jakiś rodzaj cząstek istnieje we wszechświecie.
No i czy 70 milionów dolarów wydanych na budowę nie można było przeznaczyć na np niwelowanie skutków działaności przemysłu kopalnianego w regionie Sudbury czy też pomoc mieszkańcom okolicznych rezerwatów. No ale precz z populizmem, wiadomo że przyrody w Sudbury nie da się odbudować, prznajmniej nie w tej epoce geologicznej no i kto by sie przejmował Indianami.
A tu na zdjęciu poniżej patrzę w wielką dziure, w której kiedyś będzie EKSPERYMENT i zastanawiam się komu by tu napluć na głowę:
Powrót wygląda tak samo, idzie się chodnikiem w kopalni 2 km i jedzie się okropną windą. Na zakończenie tak ciekawiego dnia czekała na nas bardzo smaczna kolacja w pobliskim klubie golfowym. Niestety, organizatorzy nie przewidzieli czasu na powrót do hotelu i kolejny prysznic :) Tak, że pomiędzy przystawką a daniem głównym, z policzka rekawem ścierałam smugi pyłu niklowego.
4 komentarze:
Mining for knowledge!
Jeszcze ciekawiej to brzmi po francusku.
Ile razy widzę znajome twarze w poważnych sytuacjach, sytuacje przestają być poważne. Kontynuując temat papieski, mam wrażenie, że dla kumpli Papieża (tego prawdziwego ;) jego pielgrzymki musiałby to musiał być niezły ubaw.
hehe. Widziałaś kiedyś poważną sytuację z udziałem któregoś ze znanych Ci fizyków? :)
Prześlij komentarz