wtorek, 22 maja 2012

SnoLab

To oczywiście nieprawda, że nic się nie dzieje. Odbyłam przecież doroczną pielgrzymkę do Najbrzydszego Miasta Kanady. Okazją było oficjalne otwarcie laboratorium, które działa od przynajmniej 10 lat.Tym razem oprócz fizyków i jednej znudzonej żony przyjechała też prasa i telewizja. Oto efekt nagrań lokalnej telwizji, prosze zwrócić uwagę na 3 minutę nagrania:




To w ogóle trochę ściema z tym super czystym laboratorium. Okazło się np że politycy, jak zwiedzali to nie musieli iść pod prysznic. A dziewczyny, po prysznicu zostawiają swoją bieliznę osobistą, nie zamieniają jej na laboratoryjną. Nie dowiedziałam się niestety, czy badano radioaktywność majtek. Ani czy eksperymentom nie zagraża kurz gromadzacy się np w nieumytych włosach. 

W ogóle dotarcie do labu zajmuje ok godziny. Najpier trzeba przebrać się "za górnika". O tak:


Później zjezdża się 2 km w dół, okropną windą zwaną klatką. Górnicy i naukowcy razem. Sojusz inteligenta z robotnikiem. Dlatego pewnie jednym z punktów surowo przestrzeganego regulaminu bezpieczeństwa jest "no horseplay" :) 

Nastepnie 2 km spaceru kopalnianym korytarzem w upale i kurzu i w końcu jest. Stacja mycia butów:


Teraz upragniony prysznic. I całkiem nowe wdzianko (oprócz majtek). Oraz klimatyzowane pomieszczenie. Zwiedzanie labu zajęło jakieś 3 godziny. Przez ten czas nie udało mi się zrozumieć, dlaczego tylu inteligentnych ludzi spędza czas w podziemu, budując jakieś dziwne maszyny, które mają za zadanie albo syczeć, albo świecić albo wszytko na raz, próbując udowodnić że jakiś rodzaj cząstek istnieje we wszechświecie. 






No i czy 70 milionów dolarów wydanych na budowę nie można było przeznaczyć na np niwelowanie skutków działaności przemysłu kopalnianego w regionie Sudbury czy też pomoc mieszkańcom okolicznych rezerwatów. No ale precz z populizmem, wiadomo że przyrody w Sudbury nie da się odbudować, prznajmniej nie w tej epoce geologicznej no i kto by sie przejmował Indianami.

A tu na zdjęciu poniżej patrzę w wielką dziure, w której kiedyś będzie EKSPERYMENT i zastanawiam się komu by tu napluć na głowę:




Powrót wygląda tak samo, idzie się chodnikiem w kopalni 2 km i jedzie się okropną windą.  Na zakończenie tak ciekawiego dnia czekała na nas bardzo smaczna kolacja w pobliskim klubie golfowym. Niestety, organizatorzy nie przewidzieli czasu na powrót do hotelu i kolejny prysznic :) Tak, że pomiędzy przystawką a daniem głównym, z policzka rekawem ścierałam smugi pyłu niklowego. 

4 komentarze:

Opyd pisze...

Mining for knowledge!

Alina pisze...

Jeszcze ciekawiej to brzmi po francusku.

Markal pisze...

Ile razy widzę znajome twarze w poważnych sytuacjach, sytuacje przestają być poważne. Kontynuując temat papieski, mam wrażenie, że dla kumpli Papieża (tego prawdziwego ;) jego pielgrzymki musiałby to musiał być niezły ubaw.

Alina pisze...

hehe. Widziałaś kiedyś poważną sytuację z udziałem któregoś ze znanych Ci fizyków? :)