poniedziałek, 7 listopada 2011

cmentarz cmentarz i po świętach

Klasyfikacja po Wszystkich Świętych wygląda następująco: w kategorii najlepsza świąteczna potrawa wygrała ryba po grecku Artura,  najpiękniej położony cmentarz: ten w Starym Sączu ( z widokiem na góry), najbogatsze dekoracje: Wojakowa, najwięcej napotkanych żywych znajomych: Nowy Sącz, największy żal za tymi którzy odeszli: Gołąbkowice.

Z ciekawych spotkań to np tacy bracia, pokłóceni, nie rozmawiają ze sobą od lat, ale spotykają się nad grobem  rodziców, wraz z rodzinami i milczą tam wspólnie przez parę godzin.

Później mąż się objawił, tzn przyleciał wcześniej ale objawił się dopiero w Zaduszki. Nie podróżował, na szczęście z kapitanem Wroną. Chwilka w Krakowie, nie poszliśmy (i nigdy już nie pójdziemy) do słynnej zawalonej parę dni później dyskoteki, w piątek podróż pociągiem do Częstochowy, przez Śląsk (czy też Zagłębie, nie rozróżniam) połączeniem nie najbardziej optymalnym, ale za to ciekawym, towarzysko i krajoznawczo.

Towarzysko, bo została nam oddana pod opiekę starsza i tęższa pani, która po chwili rozmowy okazała się być emerytowaną (85 lat!) profesor z Uniwersytetu w Toronto Pani profesor aktualnie podróżuje po byłych krajach bloku sowieckiego i zbiera materiały do książki o skutkach upadku rolnictwa kolektywnego. Niedawno wydała wywiady z rosyjskimi opozycjonistami.

Później była przesiadka w Katowicach i słynny peron 5. Koleżanka-blogerka opisywała niedawno jak sny materializują się na jawie  No i miałam tak samo z  peronem 5, bieg do pociągu, który już właśnie w tej chwili odjeżdża, z nieistniejącego peronu, przez ulice i skrzyżowania a dworzec w remoncie. To akurat, że remont, dotyczy chyba wszystkich dworców PKP. 

Później z powrotem w domu, weekend zapoznawczy jednych i drugich rodziców szczęśliwie dobiegł końca :) W pakiecie były dodatkowe atrakcje w postaci gadek starego bacy. Dobre żarty zawsze są w cenie!

Na dokumenty wciąż czekam, nie wrócę więc z Marcinem do Kingston, może faktycznie powinnam zacząć się rozglądać za pracą tu, na miejscu, można żyć w końcu w małżeństwie na odległość, do tej pory całkiem nieźle nam to wychodziło, taka Magda Gessler np bardzo sobie chwali to, że mąż w Kanadzie a ona w Polsce, rewolucje kuchenne przeprowadza. Tak że może pomieszkam tu jeszcze, zajmę się spisywaniem fantastycznych dowcipów mojego taty, które opublikuję, książka stanie się bestsellerem, my milionerami i wszystko skończy się dobrze i szczęśliwie. amen.

4 komentarze:

pokryfka pisze...

jestem gotow kupic ta ksiazke juz teraz, zanim zostalo spisane pierwsze zdanie

Alina pisze...

!!! super :) dostaniesz egzemplarz autorski, z autografem.

Kinga pisze...

Ja też kupię! Myślę, że to będzie sukces wydawniczy :)

Anonimowy pisze...

Ejże ! nikt mnie nie pyta czy wchodzę w to...! no chyba że wpłyną jakieś przedpłaty. konto podać ???