Jakiś czas temu wybraliśmy się do Yarkera, z powodu wystawy naszej sąsiadki,
Heather. Było zabawnie, bo zabraliśmy Nuna i Byrona. Były tam też różne kobiety, studentki albo panie w poważniejszym wieku i śmiesznie było patrzeć, jak chłopcy je czarowali. A że obydwaj są artystami podrywu, to zabawa była przednia. Przyszła też Carolyn,
dezjanerka z sąsiedniej wsi i opowiadała, przejeta, o zbliżającym się tranzycie Wenus oraz o tym, że widziała w telewizji wywiad z jakimś fizykiem od ciemnej materii*, że te kosmiczne cząsteczki przelatują przez nas tu i teraz i co to w ogóle ma znaczyć, że tak bez naszej zgody i wiedzy przelatują.
A wcześniej jeszcze bylismy nad French River i ogladaliśmy jak Wenus zachodzi nad horyzotem, o tak:
No i dziś ten słynny tranzyt Wensu można było oglądać własnymy oczyma, dzięki uprzejmości astronomów z wojskowego koledżu. Ustawili się na górce, przy forcie, przynieśli różne teleskopy, porozdawali okularki i można było owe przejście Wenus osobiście zaobserwować. Zasadniczo niby nic takiego, wielka czarna kropa na tle Słońca, ale tak naprawde to super no i kolejna okazja dopiero za jakieś 105 lat. Jak ktoś zaspał to może sobie pooglądać z Hawajów:
http://www.exploratorium.edu/venus/
* Ten wywiad z fizykiem w telewizji to z okazji hucznego otwarcia
laboratorium pod ziemią w Sudbury.